Ayuso skarży się, że władza wykonawcza chce pamiętać o torturach dyktatury w Sol i proponuje opowiedzieć „turystom” o tych na Wyspach Kanaryjskich

Przewodnicząca Wspólnoty Madrytu, Isabel Díaz Ayuso, wyraziła w środę swoje „oburzenie” decyzją rządu centralnego o odwołaniu faktu, że siedziba Prezydium Madrytu była miejscem tortur, uwięzienia i nękania jako baza Generalnej Dyrekcji Bezpieczeństwa (DGS) dyktatury Franco w latach 1939–1979. W liście skierowanym do ministra Ángela Víctora Torresa , odpowiedzialnego za promowanie ogłoszenia Real Casa de Correos miejscem demokratycznej pamięci, konserwatywny lider określił ten ruch jako „niezwykły”; Przypomniał, że odwołał się od tej decyzji do Trybunału Konstytucyjnego, jak donosi dziennik EL PAÍS ; i oskarżył rząd centralny o „manipulacyjne i ideologiczne intencje” poprzez powiązanie budynku z tablicą upamiętniającą dyktaturę, argumentując, że kompleks ten miał wiele zastosowań na przestrzeni dziejów. Ponadto, korzystając z faktu, że minister jest również byłym prezydentem Wysp Kanaryjskich (2019-2023), Ayuso zaprosiło go do ogłoszenia trzech budynków na archipelagu miejscami pamięci demokratycznej, informując o tym turystów.
„Być może turyści, którzy dziś lądują na wyspie, doceniliby informację, za pośrednictwem tabliczki informacyjnej i przewodnika, że lotnisko, na którym lądują na wakacjach, było kiedyś obozem koncentracyjnym ” – mówi Ayuso ironicznie o lotnisku Gando, obecnie na Gran Canarii, na którego terenie, jak opisuje, w latach 1937–1940 zbudowano „obóz koncentracyjny”.
„Być może podróżni przybywający na wyspę doceniliby, gdyby im przypominano za pomocą tabliczek i wycieczek z przewodnikiem, że stąpają po lotnisku zbudowanym przez więźniów politycznych” – nalega prezydent Madrytu w przypadku lotniska Los Rodeos, obecnie Tenerife Norte-Ciudad de La Laguna, „na którego ziemiach w 1937 r. znajdował się również obóz koncentracyjny, którego więźniowie byli wykorzystywani jako robotnicy przymusowi przy budowie lotniska”. Jako trzeci przykład Ayuso podaje parlament regionalny Wysp Kanaryjskich, w którym znajduje się już tablica upamiętniająca odbywające się tam rady wojenne prowadzone przez stronę frankistowską.
„Ale nie można tego porównywać z Królewską Pocztą” – wyjaśnia Gutmaro Gómez Bravo, doktor historii z Uniwersytetu Complutense w Madrycie i specjalista w dziedzinie historii społecznej przemocy we współczesnej Hiszpanii. „Oznacza to zminimalizowanie siedziby Generalnej Dyrekcji Bezpieczeństwa, miejsca, w którym centralizowały się wszystkie prześladowania polityczne reżimu Franco. „Nie ma tu żadnego porównania” – dodaje.
„Co więcej, mówienie o obozach koncentracyjnych jest trochę naciągane” – twierdzi, odnosząc się do terminu, który nieuchronnie przywodzi na myśl miliony Żydów zamordowanych przez nazistów w czasie Holokaustu . „Ogólnie rzecz biorąc, [obozy na Wyspach Kanaryjskich] były obozami klasyfikacyjnymi dla więźniów, co nie byłoby złym pomysłem, gdyby uznać je za miejsce pamięci, gdyby istniała tam praca przymusowa” – dodaje. „Ale skala tego, co wydarzyło się na Wyspach Kanaryjskich, nie jest tam: jest w zaginionych ludziach, w ludziach, którzy zostali wrzuceni do morza, do studni, w bezpośrednich represjach, które miały miejsce, i to również byłoby interesujące do rozpoznania”.

W każdym razie porównanie, którego dokonuje Ayuso, nie ma nic wspólnego z rzetelnością historyczną ani z powagą wydarzeń. Chodzi o próbę odzwierciedlenia domniemanej krzywdy. Wszystko to po to, aby utrzymać dynamikę polityczną, z jaką mierzy się z prezydentem rządu Pedro Sánchezem od sierpnia 2019 r., kiedy to doszedł do władzy. Ciągła konfrontacja, która wpłynęła już na politykę fiskalną, międzynarodową, zdrowotną, edukacyjną i kulturalną, a nawet na konsensus Transition.
„Dlaczego nie parlament i lotniska Wysp Kanaryjskich, ale Królewska Poczta, tak, Ministrze?” pyta Ayuso w swoim liście do Torresa, gdzie opisuje jako „nonsens” z „wyraźną manipulacyjną i ideologiczną intencją” zamiar ogłoszenia Królewskiej Poczty miejscem pamięci. Decyzja ta, zdaniem prezydenta Madrytu, ma na celu nadanie siedzibie regionalnego prezydium „manipulacyjnego, dzielącego, oportunistycznego i szkodliwego znaczenia”.
Ayuso dodaje: „Parlament Kanaryjski oraz lotniska Gran Canarii i Teneryfy mają swoją historię i są dziś tym, czym są (...) Real Casa de Correos był przez ponad 250 lat centralnym urzędem pocztowym i świadkiem wydarzeń z 2 maja 1808 r., a także siedzibą Kapitanii Generalnej, Rządu Wojskowego i siedziby Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, nawet w ramach Rządu Frontu Ludowego. I jest, dzisiaj, tym, czym jest (...)”.
Deklaracja miejsca pamięci demokratycznej „normalnie” kończy się umieszczeniem tablicy pamiątkowej; działania mające na celu „rozpowszechnianie, w różnych mediach i formatach wyjaśniających, dlaczego jest to miejsce pamięci”; i wystawy, zgodnie ze słowami rzecznika rządu centralnego, gdy rozpoczynał się proces mający wpływ na Królewską Pocztę. Władze regionalne twierdzą, że okres tortur stosowany przez DGS stanowi jedynie 15% historii Królewskiego Urzędu Pocztowego i że umieszczenie tablicy wpłynęłoby na jego administracyjne wykorzystanie oraz stanowiłoby naruszenie uprawnień autonomicznych.
Jak donosi dziennik EL PAÍS, władze regionalne sprzeciwiły się umieszczeniu tablicy upamiętniającej przeszłość budynku już w maju 2024 r., na prośbę dziennikarza Nino Olmedy, który był aresztowany podczas dyktatury i nadal wspomina kompleks jako przerażające miejsce, pełne bólu i krzyków, z celami i oprawcami. Rzecznik rządu Miguel Ángel García Martín posunął się nawet do stwierdzenia, że budynek ma „bogatą historię”, przypominając między innymi, że w tym samym miejscu mieściło się Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Drugiej Republiki, „w czasie gdy wielu mieszkańców Madrytu było prześladowanych za swoje idee”.
Zarówno Ayuso, jak i rzecznik argumentowali, że jedyne tablice, które miały miejsce w siedzibie rządu, to te już istniejące, „ponieważ jednoczą, a nie dzielą”. Cześć bohaterom 2 Maja; inny wspomina ofiary 11-M i tych, którzy im pomagali; i na koniec tym, którzy zmarli podczas pandemii COVID.
Trybunał KonstytucyjnyJednak wpływowy szef sztabu prezydenta, Miguel Ángel Rodríguez, posunął się jeszcze dalej. Dlatego w liście adresowanym do Olmedy, o którym donosiła ta gazeta, argumentował, że Madryt jest „pełen budynków”, w których „dopuszczono się nagannych czynów, takich jak te, które miały miejsce w czekach podczas wojny domowej, a na których nie ma żadnej tablicy upamiętniającej te okropności”.
Z kolei rząd centralny argumentował w październiku za koniecznością podjęcia działań w sprawie budynku, w którym miały miejsce okrucieństwa opisane przez Mario Martíneza Zaunera w Presos contra Franco (Galaxia Gutenberg, 2019): „Deklaracja Miejsca Pamięci Demokratycznej ma na celu ocalenie od zapomnienia i uznanie tych, którzy doświadczyli upokorzenia, tortur lub znaleźli śmierć w jego obiektach” – głosi inicjatywa prowadzona przez ministra Ángela Victora Torresa. „Budynek ten jest symbolem łamania praw człowieka za czasów reżimu Franco” – dodał. Dodał: „Deklaracja tego miejsca jako pomnika ma na celu przyczynienie się do poznania prawdy o tym, co wydarzyło się na jego terenie, w celu zapewnienia, że podobne wydarzenia nigdy więcej nie będą miały miejsca w naszym kraju”.
Napięcie między obiema administracjami osiągnęło szczyt. A Trybunał Konstytucyjny jest miejscem, gdzie podejmuje się decyzję. Madryt wniósł odwołanie od decyzji o ustanowieniu miejsca pamięci. I to właśnie tam trafi państwo, jeśli Ayuso nie zmieni ustawy przyjętej w grudniu, która pozwala jej zawetować każdą zmianę w Królewskim Urzędzie Pocztowym, a tym samym zakazać umieszczenia tablicy upamiętniającej fakt, że w Sol dochodziło do tortur.
EL PAÍS